wtorek, 27 lutego 2018

Wyprawka dla noworodka

Każda kobieta w ciąży zastanawia się co tak naprawdę będzie potrzebne jej i jej dziecku po porodzie. Byłam już w ciąży dwa razy i za każdym razem przeglądałam wpisy takie jak ten żeby upewnić się czy aby na pewno wszystko mam.

Do szpitala: 

Do szpitala zabieramy tylko najpotrzebniejsze rzeczy, bo trzeba pamiętać, że wszystko co było w szpitalu trzeba wyprać i to w wysokiej temperaturze. Nie zabieramy paluszków, ośmiu kocyków, misiów szumisiów (sam mechanizm oczywiście można). 
A co trzeba zabrać:

Dla mamy:
1)Szczoteczka do zębów i pasta
2)Ręcznik
3)Szczotka i gumki do włosów
4)Szampon i żel pod prysznic
5)Podkłady poporodowe
6)Wkładki laktacyjne
7)Wygodna koszula nocna do karmienia
8)Szlafrok
9)Klapki
10)Kubek i sztućce (nie w każdym szpitalu je dają, więc lepiej mieć swoje)
11)Stanik do karmienia
12)Majtki poporodowe 

Dla dziecka:
1)Rożek
2)Pampersy (ok.30 sztuk)
3)Chusteczki nawilżające
4)Krem przeciwko odparzeniom
5)Ręcznik
6)3-4 pajace
7)3-4 body (krótki lub długi rękaw- zależy czy rodzisz w lato, czy w zimę)
8)2 pary skarpet
9)2 czapeczki bawełniane
10)Kocyk
11)Smoczek (o ile zamierzasz go stosować)

Dodatkowo na wyjście ze szpitala niech partner przywiezie:
1)Fotelik samochodowy
2)Ubrania dla Ciebie
3)Ubranka dla dziecka (np. jeśli jest zima to kurtkę/kombinezon)

Do domu:
W domu po twoim powrocie z maleństwem ze szpitala powinno być już wszystko gotowe, żeby nie biegać jak w popłochu tylko na spokojnie opiekować się dzieckiem. 

Podstawowe wyposażenie:
1)Łóżeczko
2)Materacyk
3)Kocyk/kołderka/otulacz
4)Prześcieradło na materac
5)Wózek
6)Wanienka lub wiaderko do kąpieli
7)Przewijak (choć ja osobiście nie miałam, bo i tak przebierałam chłopaków na łóżku)
8)Fotelik samochodowy

Pielęgnacja:
1)Pampersy
2)Chusteczki nawilżające
3)Krem przeciwko odparzeniom 
4)Balsam do ciała
5)Płyn do kąpieli
6)Aspirator do nosa
7)Obcinaczka do paznokci, bądź małe nożyczki
8)Szczoteczka do włosów (przydatna jeśli dziecko ma trochę włosów)
9)Witamina D dla niemowląt
10)Lek na kolki (ze względu na to, że różne środki działają na różne dzieci to nie ma leku idealnego. Jednak najbardziej i najczęściej polecane są espumisan i bobotic)
11)Termofor z pestkami wiśni (również przydatny na kolki)
12)Laktator

Ubranka:
Tutaj wszystko tak naprawdę zależy od tego w jakiej porze roku urodzisz. Przedstawiam tutaj uniwersalny zestaw, który się przyda, ale wiadomo, że w lato rajstop ani kurtek nie będziesz raczej zakładać ;) (no chyba, że śnieg będzie w maju jak rok temu :D).
1)Pajacyki (10 sztuk)
2)Body na krótki rękaw (10 sztuk)
3)Body na długi rękaw (10 sztuk)
4)Spodenki (2-3 sztuki)
5)Półśpiochy (2-3 sztuki)
6)Rajstopy (2-3 sztuki)
7)Bluzy (2-3 sztuki)
8)Skarpetki (2-3 pary)
9)Kurtka jesienna/zimowa/kombinezon (jeśli rodzisz w zimniejszych miesiącach roku)

Dodatkowo potrzebujesz:
1)Pieluchy tetrowe (15-30 sztuk)
2)Pieluchy flanelowe (3-5 sztuk)
3)Pieluszki bambusowe lub muślinowe (1-2 sztuki, szczególne przydatne w lato do przykrycia dziecka)

Gadżety, bez których da się żyć, ale są bardzo pomocne:
1)Chusta do noszenia dziecka
2)Kokon niemowlęcy do spania
3)Otulacz do spania
4)Miś szumiś
5)Leżaczek bujaczek
6)Karuzela nad łóżeczko





piątek, 23 lutego 2018

Pierwsze urodziny bloga

Pewnie nie wiecie. Pewnie nie kojarzycie. Pewnie zastanawiacie się co wyjątkowego jest w dniu 23 lutego. Nie macie pojęcia? No to ja Wam powiem.

Dokładnie rok temu około 10 przed południem  usiadłam w naszym nie największym mieszkanku do laptopa. Siedziałam i standardowo przeglądałam facebooka. Nuda, nuda, nuda. Aż nagle w głowie przypomniały mi się słowa dziewczyny mojego brata: "szkoda, że już nie piszesz bloga". I te olśnienie.. kurde, no właśnie, dlaczego ja już nie piszę? 
Pewnie większość z Was w ogóle nie wie, że był wcześniej jakiś inny blog. A no był. Założyłam go jak urodziłam Krzysia, ale wtedy brakowało mi weny, koncepcji i motywacji. Porzuciłam to. Pisałam przez ten czas pamiętnik, bo nie umiem żyć bez uzewnętrzniania się, ale to nie było to. Brakowało mi kontaktu z ludźmi, dyskusji na temat tego co napisałam. Lubiłam to. 
Tak więc jestem tu gdzie jestem między innymi dzięki Patrycji ;) 
Na początku tego bloga było łatwiej, bo byłam jeszcze w ciąży, więc miałam duuużo czasu. Powstawało wtedy bardzo dużo wpisów. Teraz jest niestety z tym gorzej. Ale zaczęłam sporo gadać do Was na Instastory, więc jakoś mam nadzieję, że mnie to usprawiedliwia. ;)
Planuję być coraz lepsza w tym co robię i gdy tylko Piotruś chociaż trochę się usamodzielni to zamierzam jeździć na różne blogerskie konferencje w celu zwiększania swojej wiedzy i rozszerzania umiejętności pisania. 
A tak na koniec chciałabym Wam wszystkim podziękować za to, że jesteście tu ze mną, czytacie to co piszę, komentujecia, lajkujecie, słuchacie mnie na instagramie. Dzięki Wam tu jestem, bo bez Was nie byłoby sensu nic pisać. Dziękuję Wam. Mam nadzieję, że będzie Was tu coraz więcej ;)



piątek, 5 stycznia 2018

Najlepsze zabawki dla dziecka 0-6 miesięcy

Rynek zabawkowy jest przepełniony, a i tak ciągle pojawia się coś nowego. Jak w tym wszystkim nie zwariować? Oj ciężko. Dziś pokażę Wam moje typy jeśli chodzi o zabawki dla najmłodszych. 

Żyrafka Sophie

We Francji podobno każde dziecko musi ją mieć. Stała się u nich wielkim hitem wyprawkowym. U nas może nie jest aż tak znana, ale jej popularność rośnie w ogromnym tempie. Wykonana jest z naturalnego kauczuku najwyższej jakości. Jest bardzo przyjemna w dotyku i lekka. Dostępna jest w kilku wariantach. My mamy małą Sophie, ponieważ postada uchwyty, dzięki którym dziecku jest bardzo łatwo ją trzymać.

Cena: ok.45zł
Najtaniej TUTAJ



O-ball Skip Hop

Skip hop. Jeśli ktoś jeszcze nie słyszał o tej firmie to koniecznie musi ją poznać. Mają świetne maty piankowe (zdjęcia zrobione są właśnie na niej), sztućce, talerzyki, kubeczki, plecaki i wiele, wiele więcej. 
Nam do gustu przypadł śliczny jeżyk, który jest gryzakiem i grzechotką jednocześnie. Dzięki ażurowemu "brzuszkowi" łatwo dziecku chwycić zabawkę. O-ball występuje również w innych wariantach np. pszczółka.

Cena: ok.50zł
Najtaniej TUTAJ



Gryzaki Mömbella

Te gryzaki to moje super odkrycie. Są po prostu genialne. Są naprawdę mega giętkie i miekkie, dzieki czemu idealnie dopasowują się do malutkich rączek dziecka i dużo łatwiej nimi trafić do buzi niż innymi standardowymi gryzakami. My mamy narazie 3 takie gryzaki, ale podejrzewam, że niedługo będzie ich więcej.

Cena: 15-25zł
Najtaniej TUTAJ (dancing elephant)TUTAJ (apple tree) i TUTAJ (mushroom)






Hula-Kula

Zabawka może jednak dla nieco starszego szkraba, bo od 6 miesiąca dopiero dziecko zaczyna się nią interesować. Ale uważam, że na prawdę skutecznie zachęca dzieci do prób raczkowania, czołgania się lub przemieszczania w inny sposób. Hula-kula świeci, oraz gra różne melodyjki. Po wciśnieciu rożnych klawiszy mówi jakie zwierzątko jest na nim narysowane i jaki przycisk ma kształt.

Cena: 88zł
Najtaniej TUTAJ




Pianinko Fisher-Price

Kolejna zabawka, którą połroczne dziecko nie pobawi się tak w pełni. Piotruś póki co wciska klawisze i próbuje je ugryźć. Myślę, że za jakiś miesiąc lub dwa będzie lepiej szła mu ta zabawa. Pianinko posiada dwa tryby- tryb nauki i tryb zabawy. W trybie nauki po naciśnięciu przycisku mówi nam jaki kolor i kształt się na nim znajduje, a w trybie zabawy gra różne wesołe melodyjki.

Cena: ok.60zł
Najtaniej TUTAJ



Odjazdowy stworek Fisher Price

Genialne w swojej prostocie. Wystarczy nacisnąć samochodzik, a on odjedzie kawałek dalej i dziecko musi się do niego jakoś doczołgać, lub podreptać na czworaka. Bardzo ładny wygląd i solidne wykonanie.

Cena: ok.55zł
Najtaniej TUTAJ




Grzechotka Tiny Love

Niby zwykła grzechotka, ale jednak inna niż wszystkie. Pełni ona aż trzy funkcje: grzechocze, czerwone płatki kwiatka są gryzakiem, a pod nimi znajduje się materiał, który szeleści. Jednym słowem 3w1, no i czego chcieć więcej?

Cena: ok.15zł
Najtaniej TUTAJ



Szmatka szeleszcząca Mom's Care

Najprostsza zabawka dla najmłodszych dzieci. Myślę, że tak naprawdę od urodzenia dziecko może się nią "bawić". Rodzic pokazuje mu ją, a ze względu na czarno-biały kolor, który noworodek widzi najlepiej jest bardzo dobrze widoczna dla dziecka. Z czasem gdy dziecko staje się większe i jest w stanie chwycić już coś w rączkę, na pewno spodoba mu się szeleszczący dźwięk, który ta zebra wydaje.

Cena: ok.25 zł
Najtaniej TUTAJ




sobota, 23 grudnia 2017

Kiedy magia świąt gdzieś ucieka...

Zapewne mało osób tak ma, a już na pewno bardzo mało osób się do tego głośno przyznaje. Święta nie są dla mnie jakimś wyjątkowym czasem i nie czuję tej całej "magii"...

Mała dziewczynka leży w łóżku, nie może zasnąć pomimo późnej już godziny. Jest 23 grudnia i zbliża się już północ. Dziewczynka nasłuchuje czy przypadkiem nie słychać Mikołaja wchodzącego do salonu z wielkim workiem prezentów. Jedyne co słyszy to jakieś szepty rodziców i szelest jakiegoś papieru lub folii. Najwidoczniej jeszcze nie poszli spać.
Mała blondyneczka budzi się z samego rana. W domu panuje absolutna cisza. Po cichutku przemyka niby do łazienki, a tak naprawdę chce zobaczyć czy pod choinką znalazły się już prezenty. O! Już są! A więc jednak musiała przespać ten czas kiedy Mikołaj tu był. Ehh jaki on mądry i sprytny, że zawsze wie, że dzieci już śpią. 
Do łazienki idzie jeszcze kilka razy żeby "przypadkiem" obudzić rodziców i młodszego brata. W końcu wstają. Razem z bratem dziewczynka biegnie pod choinkę i zaczyna się najpiękniejszy moment świąt. W paczkach są różne cudowności, o których marzyła. 
Później aż do wieczora nie działo się nic nadzwyczajnego. Wieczorem wizyta u jednej babci i dziadka. Znowu prezenty, jedzenie i szybka jazda samochodem do drugiej babci. No i analogicznie- prezenty i jedzenie. 
Następny dzień nie był już tak radosny. Dziewczynka obudziła się i wiedziała, że zaraz będzie bieganie i pośpieszne ubieranie się, aby iść do dziadków i znowu jeść. 
Kolejny dzień świąt zaczął się tak jak poprzedni z tą tylko różnicą, że dziewczynka pojechała z rodzicami do drugiej babci. A tak swoją drogą to dziewczynka była dość wybredna i siedzenie cały dzień przy stole było niezwykle męczące, bo nie było tam prawie nic co lubiłaby jeść.
I tak było co roku, aż do momentu gdy mała dziewczynka dowiedziała się w szkole, że Mikołaj nie istnieje. Wtedy te resztki magii uciekły i święta były jedynie jednym wielkim zamieszaniem...

Ta mała dziewczynka nieco dorosła i ma teraz 21 lat i swoją własną rodzinę. Czy jest lepiej? Moim zdaniem wręcz gorzej, bo nie wiem jak zrobić moim dzieciom magiczne święta. Nie mam zielonego pojęcia jak to ma wszystko wyglądać. Czy moje dzieci będą lubiły święta? Taką mam nadzieję. Bo dla mnie są tylko męczarnią.. 



wtorek, 12 grudnia 2017

Jestem taka sama jak moja matka

Zanim zostałam matką myślałam, że to nie możliwe. Myślałam, że będę inna. A tu go, niespodzianka. Ale czy to aby na pewno źle?

Pamiętam jak jako mocno zbuntowana nastolatka krzyczałam na moją mamę, że jej nienawidzę. Krzyczałam też, że ja będę lepszą matką niż ona. Krzyczałam, że moje dzieci nie będą miały tak źle jak miałam ja. 
I patrząc na to wszystko z perspektywy czasu, to chce mi się jednocześnie śmiać i płakać. Zastanawiam się jak mogłam być taka okropna dla mojej kochanej mamy i jak mogłam jej mówić te wszystkie straszne rzeczy. Przepraszam mamo, wiem, że to czytasz :)
A śmiać mi się chce, bo mówiąc, że ja inaczej będę wychowywać swoje dzieci bardzo się myliłam. To naturalne, że z domu wynosimy pewne wzorce, więc również sposób wychowania dzieci. Z biegiem czasu widzę coraz więcej podobieństw w zachowaniu moim i mojej mamy kilkanaście lat temu. A co śmieszniejsze jak patrzę na zachowanie Krzysia to mam wrażenie, że widzę samą siebie z dzieciństwa. I to, że pamiętam jak moja mama zachowywała się w podobnych sytuacjach pomaga mi dopracować jej metody i poradzić sobie w kryzysowych sytuacjach. Gdyby nie to, to nie miałabym zielonego pojęcia co mam robić. 
Musiało minąć naprawdę dużo lat, abym stwierdziła, że moja mama wychowała mnie bardzo dobrze. Stwierdzam też, że była lepszą mamą niż ja. Ale pracuję nad tym każdego dnia :)


czwartek, 30 listopada 2017

Błędy wychowawcze, których przy drugim dziecku już nie popełnię

Każdy popełnia błędy. No jasne, pewnie, że tak. Ale wynieść z tego naukę to już nie takie proste. Ja zrozumiałam, wyciągnęłam wnioski i postanowiłam się tu przed wami wyspowiadać, tak dla czystego sumienia :)

Sama nie mogę teraz uwierzyć w to, że kiedyś nie pomyślałam, że jednak coś jest nie tak. Ale niestety wyrządziłam mojemu dziecu krzywdę. Co prawda nieświadomie, ale jednak...

Sadzanie dziecka niesiedzącego

Toż to zbrodnia i prawdziwa katorga dla kręgosłupa bobasa. No właśnie, a ja nieczego nieświadoma go sadzałam i obkładałam naokoło pluszakami, no bo przecież może się przewrócić. Szkoda gadać, mam tylko nadzieję, że jego plecy będą proste i nie będzie miał innych problemów.

Noszenie w wisiadle

No okej, nosiłam go może z pięć razy po kilka minut, ale jednak. Całe szczęście wisiadło jest strasznie niewygodne i od razu bolały mnie plecy. 

Nauka chodzenia w butach

I tu znowu byłam niedouczona i myślałam, że dla dziecka wykonującego pierwsze kroki łatwiej i lepiej będzie w butach. Niestety jak się okazuje, dla takiego dziecka najlepiej jest aby było boso, bo wtedy ma najlepszy kontakt z podłożem i uczy się samodzielnie rozkładać ciężar ciała na stopie.

Oglądanie bajek

No i pisząc ten punkt jednak boję się, że przy Piotrusiu tego nie uniknę. Nie jestem typem tej mega kreatywnej i szalonej matki, która na każdy dzień roku ma wymyśloną nową rozwijającą zabawę. Dlatego też niestety Krzysio ogląda dość sporo bajek, głównie wtedy gdy zostaję z chłopakami sama, bo po prostu ciężko bawić się z jednym i jednocześnie zajmować drugim.

Dokarmianie mlekiem modyfikowanym bez wyraźnej potrzeby

Krzysia karmiłam piersią około 1,5 roku, ale gdy miał 5 miesięcy nastąpił kryzys laktacyjny i karmiłam go moim mlekiem, ale z butelki. Spowodowało to zmniejszenie się ilości pokarmu i zmusiło mnie do podania mleka modyfikowanego. Mieszankę pił tylko raz, lub dwa razy dziennie przez kilka miesięcy, bo później znowu udało się go przestawić na samą pierś. Dziś już wiem, że prawdopodobnie wystarczyło tylko dać na luz i przetrwać kryzys.

A Ty? Jakie błędy w wychowaniu swoich dzieci popełniłaś? 





piątek, 17 listopada 2017

Przegrałam

A mówiłam, że tym razem się nie dam, że w tym roku będzie inaczej, że się nie poddam. A to dopiero początek, a ja już mam dość. 

Tak znowu będę narzekać. Jeśli czytasz mnie regularnie to wiesz, że taka już jestem. Nic nowego. 
Powiem wam szczerze, że ostatnio straciłam wenę do wszystkiego. Nie chce mi się nic. Najchętniej przeleżałabym cały dzień owinięta szczelnie kołdrą, niczym gąsiennica w kokonie. Ale nieee... mam przecież dwójkę dzieci i jakieś tam obowiązki, które podobno muszę wykonać. Serio? "Nikt nie będzie mi rozkazywał"- buntuje się we mnie moje wewnętrzne "ja", ale choćbym przeprowadziła protest i przeszła z  transparentem ulicami miasta, to i tak by nic nie zmieniło, a dodatkowo ludzie wzięli by mnie za wariatkę, którą możliwe, że jestem, ale dobrze się kamufluję.
O czym to ja... a no tak, lenistwo i jesienna depresja dają mi się we znaki. Ostatnio straciłam nawet chęć do pisania tutaj i nagrywania instastory. A dodatkowo to między innymi dlatego, że pomimo, że trochę osób te wypociny czyta, to odzew jest mały. Mało komentarzy i skąd ja mam wiedzieć czy to co piszę jest okej, czy raczej takie słabe? No właśnie, więc jeśli lubisz czytać moje przemyślenia to zostaw po sobie jakiś ślad żebym wiedziała co zmienić, co poprawić, a co jest dobrze. 
A no i jeszcze tak odnośnie tej jesieni i zimy... Może by tak zapaść w sen zimowy? Uważam, że to mogłoby być idealne rozwiązanie. Szkoda, że tak się nie da... 
Dobra, ponarzekałam sobie to teraz spadam brać się za robotę, bo pranie samo się nie wstawi, a i obiad raczej nie ma zdolności do samougotowania się. :)