czwartek, 1 listopada 2018

Wszystkich Świętych - święto waty cukrowej i obwarzanków

Co dla Ciebie znaczy Dzień Wszystkich Świętych? Czy to tylko nudny obowiązek odwiedzenia grobów osób z Twojej rodziny? A może jednak czujesz taką potrzebę żeby pójść, uczcić pamięć o nich, zapalić znicz, pomodlić się i powspominać? A może po prostu na zakupy? 


I wszystko byłoby okej, gdyby nie to co dziś zobaczyłam. Ten wpis w ogóle by nie powstał,  ale jednak zszokowało i zażenowało mnie to tak mocno, że musiałam. 
Nie od dziś wiadomo, że na tym świecie główną rolę grają pieniądze. Spoko, jakoś przywykłam, Ty pewnie zresztą też. O ile te całe cmentarzowe rewie mody najzwyczajniej w świecie mnie śmieszyły, to gdy dzisiaj miałam pobliski cmentarz zaniemówiłam.
Moim oczom ukazał się najzwyklejszy festyn/odpust. Od waty cukrowej, przez obwarzanki, aż do popcornu i balonów z helem. Oczywiście kolejki całkiem spore, głównie rodziny z dziećmi. Moi czytelnicy pisali również, że w niektórych miastach przy cmentarzach sprzedawane były nawet ubrania (!), wędliny, pasztety, lub oscypki. Ej serio? Idąc na cmentarz marzysz o tym żeby kupić sobie nową bluzeczkę, albo parę fikuśnych stringów? A może koniecznie potrzebujesz kupić sobie kaszankę? 
Jak dla mnie to brakowało tam jeszcze dmuchanych zjeżdżalni dla dzieci i sceny, na której jakiś znany gwiazdor disco polo śpiewałby swoje największe hity. Pomyśl jaki to byłby biznes!
Ale oczywiście to tak naprawdę nie do końca wina tych osób, które tam sprzedają. Przecież nikt by tam nie stał gdyby nikt tego nie kupował. Ja wiem, że dzieci widząc takie atrakcje trzesą się jak szalone, ale ja w życiu bym w taki dzień nie kupiła dziecku balona z helem. Uważam, że idąc na cmentarz trzeba chociaż trochę spróbować dziecku wytłumaczyć po co tam idziemy, bo napewno nie po balona... Zastanów się za rok po co tak naprawdę idziesz na cmentarz. Jeśli nie będzie kupujących to i sprzedający znikną i ten festyn się skończy. To wszystko zależy od nas. 



wtorek, 21 sierpnia 2018

Dlaczego tak kocham Tule?

Większość osób, które obserwują mnie już od jakiegoś czasu wie, że jestem wielką miłośniczką nosideł Tula. Ale dlaczego akurat Tula? 



Piotruś w tym momencie waży niecałe 10kg. Niby niedużo, ale wyobraźcie sobie nosić taki ciężar na rękach przez kilka godzin. Czujecie to? Mnie też zabolało na samą myśl. Żeby więc nie męczyć się w ten sposób postanowiłam  że kupię nosidło. Pierwszym moim warunkiem było to, aby nie było to wisiadło, tylko dobre nosidło ergonomiczne. Poniżej wstawię kilka grafik dobrze obrazujących różnice pomiędzy nosidłem, a wisiadłem, bo wiem, że część z Was nie wie o co chodzi. 





Jeśli do kogoś powyższe zdjęcia nie przemawiają to powiem wprost- wisiadła są niewygodne również dla rodziców. Gdy Krzysio był mały nie byłam tego świadoma i nosiłam go w wiasiadle. A raczej próbowałam nosić, bo po 15 minutach w tym dziadostwie bolał mnie tak kręgosłup i ramiona, że nie dało rady wytrzymać. 
Gdy urodził się Piotruś wiedziałam  że będę nosić w dobrym nosidle, lub chuście. Niestety chusty to nie moja bajka, bo lubię szybkie i proste rozwiązania, a te motania mnie przerażały. 
Zaczęłam  więc szukać, w różnych sklepach i o dziwo większy wybór był w wisiadłach niż w nosidłach, ale to dlatego, że te pierwsze są sporo tańsze niż dobre nosidła. Zrezygnowałam więc ze sklepów stacjonarnych i zaczęłam poszukiwania w internecie. Na każdym forum większość osób polecało Tule. Wpisałam więc sobie to w google i... Prawie spadłam z krzesła jak zobaczyłam cenę. Piotruś był wtedy malutki, więc potrzebowałam nosidła regulowanego, a Tula Free To Grow kosztowała 525 zł. No szok po prostu. Długo szukałam alternatywy, ale nie znalazłam czegoś takiego żeby mialo w sobie to wszystko co Tula. 
Pomimo, że poczatkowo nie byłam gotowa tyle za nią zapłacić to jednak ją kupiłam. Stwierdziłam, że zdrowie i bezpieczeństwo mojego dziecka jest warte każdej ceny. 
Aktualnie mamy już drugą Tule, tym razem model Standard, czyli bez możliwości regulacji. 
A wiecie co w Tuli podoba mi się najbardziej? Te wzory, nigdzie nie widziałam tak pięknych nosideł jak te! 






piątek, 10 sierpnia 2018

Jak przetrwać upały z dzieckiem?

Lato w tym roku mamy bardzo upalne i długie  Już w połowie kwietnia (o ile dobrze pamiętam) było bardzo ciepło, a od kilku tygodni temperatura przekracza nawet 30 stopni w cieniu. Wielu rodziców zastanawia się jak ulżyć dziecku w taką temperature?

Picie dużo wody
Nie soków, napojów i innych takich tylko właśnie wody. Może Wam się wydawać  że wodą nie możecie się napić i co chwilę musicie brać po kilka łyków, a napój szczególnie gazowany gasi pragnienie na bardzo długo. Niestety w takie upały nie jest to dobre. Właśnie dlatego należy pić wode, bo można wypić jej dużo więcej.

Nakrycie głowy
Przyjęło się, że dzieci w lato powinny mieć czapkę i oczywiście z medycznego punktu widzenia jak najbardziej tak jest. Jednak wielu rodziców myśli, że czapka ma chronić dziecko przed udarem cieplnym, a tak naprawdę ma ona za zadanie chronić oczy naszych pociech.
Wybierajcie więc czapeczki i kapelusze z takim daszkiem, żeby oczy były w cieniu. Pamiętajcie, że żadna czapeczka, ani kapelusik nie chronią waszego dziecka przed udarem cieplnym. 

Unikanie nasłonecznionych miejsc
Tutaj za bardzo nie trzeba nic tłumaczyć. Po prostu na słońcu jest za gorąco. A dodatkowo biorąc pod uwagę poprzedni punkt warto zadbać o to, aby nie przegrzać naszego dziecka. 

Spacery rano i wieczorem
Należy unikać południowego słońca. Najlepszymi godzinami na spacery są od 7 do 10 rano i od 17 do 20 wieczorem. Wtedy promienie słoneczne nie są już aż tak silne, a temperatura jest chociaż troszkę niższa niż w południe. 

Kremy z filtrem
Skóra dziecka jest dużo wrażliwsza niż nasza, więc należy na nią stosować możliwie najwyższy filtr przeciwsłoneczny (np. 50).
Chroni on skórę przed szkodliwym promieniowaniem. 

Woda po raz drugi
Jeśli mamy taką możliwość fajnie jest rozłożyć dziecku basen. Jeśli jednak nie jest to możliwe wystarczy schłodzić dziecko pod prysznicem lub w wannie. Niech dziecko sobie tak posiedzi, pobawi się, pochlapie, a przy okazji zrobi mu się chłodniej.

CZEGO NIE ROBIĆ 
- nie przykrywaj wózka pieluchą, kocykiem, otulaczem, po prostu niczym! W środku przez brak odpowiedniej wentylacji zrobi się o kilka stopni więcej niż na zewnątrz
-nie zostawiaj dziecka samego w samochodzie. To wydaje się oczywiste, ale jednak ciągle zdarzają się przypadki śmierci dzieci w rozgrzanym aucie, bo rodzice "wyskoczyli przecież tylko na sekundę do sklepu".NIE MA CZEGOŚ TAKIEGO. TAKA SEKUNDA MOŻE SKOŃCZYĆ SIĘ TRAGEDIĄ
-nie pozwalaj dziecku kąpać się w miejskich fontannach. Przez to, że w takich fontannach obieg wody jest zamknięty może być tam wszystko. Wyobraźcie sobie, że w dzień w fontannie kąpie się dużo dzieci, a w nocy okoliczni bezdomni idą pomoczyć sobie w niech nogi i nie chcę wiedzieć co jeszcze... Były nawet przypadki zarażenia się gronkowcem właśnie przez wodę z fontanny. Ja bym nie ryzykowała.
W wielu miastach stanęły też kurtyny wodne i jest to jak dla mnie dużo lepsza opcja zabawy i schłodzenia dla dzieci i dorosłych, bo one są do tego przystosowane.





poniedziałek, 23 lipca 2018

Jak odpieluchować dziecko?

Nasz sposób na to jest mega prosty i mega oczywisty. Jednak żeby zadziałał dziecko musi być najzwyczajniej w świecie na to gotowe.

Na początku zaznaczę, że nie warto nawet próbować odzwyczajać dziecka od pieluch zanim nie skończy 1,5 roku, a nawet dwóch lat. Dlaczego? Bo przed ukończeniem tego wieku maluchy nie są w stanie kontrolować zwieraczy. Większość dzieci będzie gotowa na pożegnanie z pampersem w wieku dwóch lat, a część dopiero jak skończy 3 lata. Nie ma co na siłę przyspieszać tego momentu, bo możemy tylko zrobić naszemu dziecku krzywdę. 
Oczywiście, że jest taka możliwość, że roczne dziecko zacznie siusiać na nocnik. Za każdym razem jak posadzisz dziecko na nocnik i czekasz, aż zrobi siku to zachęcasz je cały czas. Gdy się uda to klaszczesz, tańczysz z radości lub niewiadomo co jeszcze. I takie roczne dziecko pomyśli sobie: "aaa, czyli jak zrobię siusiu to jest fajnie" i za każdym razem jak posadzisz je na nocnik będzie robiło siusiu. Nie trudno domyślić się, że załatwianie się na siłę nie jest zdrowe, a nie chcesz przecież krzywdzić swojego dziecka, prawda? 

No dobra, więc wracając do tematu. Jeśli twoje dziecko jest już w odpowiednim wieku i myślisz, że będzie w stanie zrozumieć o co chodzi z tym całym nocnikiem to można zacząć działać. 
Na początku należy kupić dużo par majtek i nocnik. Ja osobiście jestem zdania, że lepiej kupić taki zwykły, a nie te grające cuda, bo przecież nie wszędzie będziesz go brać ze sobą, a twoje dziecko może nie być zachwycone tym, że melodyjki nagle nie ma. Ale oczywiście wybór należy do Ciebie ;) 
Później przychodzi czas na rozmowę. Musisz spróbować wytłumaczyć dziecku w jak najprostszy sposób, że od tej pory nie będzie nosiło pamersa, tylko majteczki, a siusiu i kupa musi trafiać do nocnika. Jedne dziecko zrozumie, a inne nie, ale rozmowa jest bardzo ważna.
Następnie zdejmij dziecku pampersa i posadź na nocnik. Jeśli chce na nim siedzieć to niech sobie posiedzi, ale pamiętaj żeby do niczego nie zmuszać. Jeśli dziecko zrobi siusiu to je pochwal, a jeśli nie to trudno, może następnym razem. Próbuj tak sadzać dziecko co około 1-1,5 godziny. Jeśli zasika majteczki pokaż mu, że są mokre i powiedz np, że psi patrol, albo elza (jakikolwiek na tych majtkach jest obrazek) nie lubią być mokre. Po maksymalnie tygodniu dziecko powinno załapać i zacząć wołać, że chce na nocnik. Jeśli jednak tak się nie stanie to po prostu odpuść i poczekaj jeszcze trochę. 
Krzysia odpieluchowaliśmy w tydzień gdy miał 1,5 roku. Po trzech dniach zaczął wołać, że chce "yciu", a po tygodniu wołał już za każdym razem. Oczywiście wpadki się jeszcze zdarzały, ale nie zbyt często  ;) 
Piotrusia jeszcze nie zamierzam uczyć korzystania z nocnika. Podejrzewam, że pierwsze takie próby podejmę w następne wakacje ;) 





piątek, 29 czerwca 2018

Pranie, które naprawdę pięknie pachnie

Wyobraź sobie idealny dzień spędzony z dziećmi. Co widzisz? Bieganie po placu zabaw, wyjście na basen, zabawy na plaży, jazdę na rowerze, wyjście na lody? No właśnie, a teraz powiem Ci jaki w tym wszystkim jest minus, ale taki, na który znam świetny sposób.

Siedzicie sobie na tym placu zabaw, wasze dziecko wcina lody, a tu nagle.. BAM.. Cały lód ląduje na koszulce waszego dziecka. Oczywiście jest płacz i rozpacz, szybko przecieracie bluzkę chusteczką nawilżoną, (tak, one są dobre na wszystko, serio :D) ale plama i tak zostaje. "No dobra, trudno"- myślisz sobie idąc kupić dziecku drugiego loda, ale w tym momencie coś się w Tobie buntuje - "nie, kurcze tak nie będzie. Nie będę wyrzucać nowych ubrań" 

Kapsułki Vizir 3w1 Alpejska Świeżość są naprawdę rewelacyjnym rozwiązaniem na takie sytuacje. Nie dość  że bardzo ładnie odpierają prawie każdą plamę, są wygodne w użyciu to dodatkowo pranie pachnie nieziemsko. Już dawno nie czułam tak przyjemnego zapachu wypranych ubrań. Myślę, że zagoszczą na stałe w mojej łazience i będą używane do każdego prania :)









Wpis powstał we współpracy z marką Vizir. 

środa, 13 czerwca 2018

Dzień, w którym urodził się Piotruś

Niesamowite, że minął już rok od kiedy Piotruś jest z nami. Zleciało bardzo szybko, nawet nie wiem kiedy. Co działo się w tym dniu kiedy się urodził? Co wtedy czułam? Oj nie było idealnie... 

13 czerwca 2017 rano obudziłam się w szpitalnym łóżku i praktycznie od razu pielegniarki kazały mi przygotowywać się do cesarskiego cięcia. Wpadałam w lekki stres bo Patryka jeszcze nie było, a mnie chcieli już wywozić na blok operacyjny. W ostatniej chwili jednak dotarł i czekał na nasze maleństwo. Wchodząc na blok operacyjny płakałam. Sama nie wiem czy ze szczęścia, strachu, czy stresu. Ta cesarka była gorsza niż pierwsza. Gdy wyciągali ze mnie Piotrusia tak mocno nacisnęli mi na klatkę piersiową  że miałam wrażenie, że połamali mi żebra. Nie mogłam złapać oddechu, miałam wrażenie  że zaraz się uduszę. Do oczu znowu napłynęły mi łzy, tym razem były to łzy rozpaczy i strachu. Czy ja umieram? Pomimo znieczulenia, ból żeber był strasznie mocny i przeszywający. Ale zaraz po tym bólu usłyszałam płacz dziecka- mojego dziecka. 



Od tamtej pory czas zaczął mi się straszliwie dłużyć. Szyli mnie, a w tym czasie pokazali mi Piotrusia dosłownie na dwie sekundy i zabrali go z sali operacyjnej. Miałam wrażenie, że leżę tam godzinami, w końcu jednak zabrali mnie z powrotem na oddział. 
Czekał na mnie Patryk, ale dziecka nie było. Dopiero za chwilę przyszła do nas pielęgniarka i powiedziała: "może Pan iść i wziąć swoje dziecko".



Patryk przywiózł Piotrusia w tej takiej śmiesznej wanience na kółkach i podał mi go. Nie do opisania jest radość i miłość jaką czuje się w tym momencie. Zrozumieć to chyba może tylko druga matka. 
Niestety przez pierwszą dobę nie chcieli mi pozwolić wstać z łóżka, więc synka przynosili mi tylko na karmienie, choć i tak wiem, że musieli go dokarmiać mlekiem modyfikowanym, bo w nocy nie przynieśli mi go wcale. Oczywiście nikt się do tego nie przyznał, ani nie spytał o zdanie, ale nie miałam wtedy ochoty ani siły robić im awantury. 
Z samego rana następnego dnia powiedziałam pielęgniarce, że ja wstaje i nie będę słuchać tego, że mam leżeć, no bo ile można. Złapała mnie za rękę i pomogła usiąść. Ból nie do zniesienia, ale zacisnęłam zęby, bo wiedziałam  że inaczej nie oddadzą mi mojego dziecka. Gdy tylko pokazałam położnej jak pięknie dreptam zagięta w pół przywiozła mi w końcu moje maleństwo.



Piotruś był najgrzeczniejszym dzieckiem na oddziale. Cały czas spał i jadł i nic więcej. Nie płakał prawie wcale. Podczas gdy inne matki nie wiedziały co zrobić, aby uspokoić swoje bobasy, ja spacerowałam sobie po oddziale, popijałam herbatę lub po prostu spałam. Dopiero piątego dnia wypuścili nas do domu. Na prawdę nie wiem po jaką cholerę nas tam tyle trzymali. Ale to wszystko było już nie ważne, bo właśnie zaczynała się reszta naszego wspaniałego życia- teraz już we czwórkę :) 



Spodziewajcie się niebawem kolejnego wpisu o tym jak wyglądał pierwszy rok życia Piotrusia.

środa, 23 maja 2018

Kosmetyki, które używam i polecam

Na kosmetykach się za bardzo nie znam, to fakt, ale postanowiłam Wam pokazać czego używam i co według mnie jest na prawdę warte polecenia. Nie są to drogie kosmetyki, ale są na prawdę w porządku :) 

Tusz do rzęs Eveline Volumix Fiberlast
Uzywałam wiele tuszy do rzęs i jedynym, do którego wróciłam jest właśnie ten firmy Eveline. Pamiętam jak jako nastolatka dostałam go od cioci w prezencie na jakieś imienieny lub urodziny. I zakochałam się od pierwszego użycia. Praktycznie od tamtej pory używam tylko tego tuszu, bo idealnie wydłuża i podkręca rzęsy (choć moje i tak są bardzo oporne). Ogromną zaletą jest również cena, bo kosztuje około 17 zł w Rossmanie. 
Czysta Skóra 3w1 Garnier 
Jest to żel, peeling i maseczka w jednym. I możecie wierzyć lub nie, ale po maseczce moja skóra jest w dotyku dosłownie jak "pupcia niemowlaka". Jedynie ciężko u mnie z systematycznością, więc ostatnio moja skóra jest w opłakanym stanie...

Evree normalizujacy tonik
Forma aplikacji jest bardzo wygodna, bo ten tonik jest w sprayu. Wystarczy spryskać twarz i gotowe. Dodatkowo daje super uczucie ożeźwienia. 

Szampon normalizujący Tołpa
Ten szampon jest rewelacyjny. Przed jego zakupem nie byłam mocno przekonana, czy same naturalne składniki dadzą radę dobrze umyć głowę i czy brak sls-ów nie spowoduje tego, że ten szampon nie będzie chciał się pienić. Moje obawy okazały się zupełnie bezpodstawne, bo szampon bardzo się pieni, a dodatkowo wiadomo  że naturalne składniki są dużym atutem. 
Krem do twarzy Nivea Urban Skin
Jakiś czas temu stwierdziłam  że chyba czas najwyższy zacząć na codzień używać kremu do twarzy. Wcześniej tylko raz na jakiś czas gdy zauważyłam  że skóra jest przesuszona nałożyłam byle jaki krem, który akurat był pod ręką. Krem nivea urban skin dokładnie nawilża cerę i jego działanie widać i czuć cały dzień, przy czym jednocześnie nie jest tłusty, bo ma bardzo lekką konsystencję. 
Lovely Extra Lasting matowy błyszczyk do ust
Jeśli szukacie bardzo trwałego matowego błyszczyka do ust, a nie chcecie wydać na niego milionów, to jest właśnie rozwiązanie dla Was. Pozostaje na ustach przez kilka godzin. Nie zmywa się pod wpływem jedzenia, ani picia. 
Garnier Skin Naturals płyn micelarny z olejkiem arganowym
Bardzo łatwo i delikatnie usuwa nawet wodoodporny makijaż. Nie podrażnia oczu, ani skóry. Nawilża cerę. Dodatkowo jest bardzo wydajny, bo jedno opakowanie starcza na spokojnie na kilka miesięcy. Póki co nie znalazłam lepszego płynu micelarnego. 





czwartek, 12 kwietnia 2018

Co z tą czapeczką?

Najgorętszy temat ostatnich dni wśród mamusiek w internecie. Ile ludzi, tyle opinii. Kłótnie, porady i prośby o pomoc zrozpaczonych mam, które nie wiedzą co zrobić. O co chodzi? O to, czy zakładać dziecku czapeczkę. 

Jeśli zapytacie o to swoje babcie, lub nawet mamy to bez wachania odpowiedzą wam, że czapeczka to absolutny must have u każdego małego dziecka. No bo jak to tak bez czapeczki?! 
Kiedyś czapeczkę zakładało się dziecku nie patrząc na pogodę. Czy było 15 stopni na plusie, czy upał 40 stopni był to obowiązkowy element garderoby.

Pewnie ktoś sobie pomyśli, że przecież taka czapeczka nie zaszkodzi, a może lepiej mieć niż nie mieć. Otóż nic bardziej mylnego. Gdy dziecku spoci się główka, to bakterie pod materiałem będą miały idealne warunki do tego żeby się namnażać i infekcja ucha gotowa.
Bardzo często powielanym mitem jest to, że zapalenie ucha powstaje na skutek przewiania od wiatru. Nie jest to prawdą, ale sama mam bardzo wrażliwe uszy i gdy mocniej wieje to mnie po prostu bolą, więc gdy ja odczuwam dyskomfort to mojemu dziecku staram się jednak jakoś te uszy zasłonić. Jednak lekki wiaterek nie jest powodem, by te uszy zakrywać. Moje zdanie potwierdziła również nasza pani pediatra. Dzieci powyżej roku nawet gdy wieje nie muszą mieć czapki, ale młodsze bobasy powinny mieć bardzo cienką czapeczkę, ale tylko przy silnym wietrze.  
Oczywiście inną sytuacją jest założenie dziecku kapelusza, lub czapki z daszkiem w celu ochrony przed słońcem. Jest to jak najbardziej konieczne. 
Więc podsumowując, czapeczki nie trzeba zakładać dziecku, które ma ponad roczek, gdy na dworze mamy powyżej 15 stopni (oczywiście mniej więcej, chodzi o odczuwalną temperaturę). Nie trzeba jej zakładać również młodszym dzieciom, no chyba, że wiatr jest naprawdę silny. 
I na koniec najważniejsze. Słuchajcie się swojej intuicji. Jeśli wy jesteście ubrani na krótki rękaw i nie macie czapki to nie ubierajcie dziecka w grubą bluzę i czapkę, bo najzwyczajniej w świecie je przegrzejecie. Wszystko z głową i umiarem. Korzystajcie z tej pięknej pogody ;)

Zdjęcie jeszcze z chłodniejszych dni ;) 



poniedziałek, 19 marca 2018

Internet wychowuje mi dzieci

W dzisiejszych czasach dostęp do internetu ma każdy. Codziennie spędzamy w sieci bardzo dużo czasu, bo nie wyobrażamy sobie bez tego normalnego funkcjonowania. Sprawdzamy pogodę, wiadomości, podglądamy co u naszych znajomych, czytamy blogi, lub gramy w gry. Jeśli chcecie wiedzieć jak wygląda życie matki w internecie to usiądźcie wygodnie i czytajcie.

Po pierwsze czytając jakąkolwiek informację w internecie zawsze należy sprawdzić czy to źródło jest sprawdzone, czy przypadkiem nie czytamy jakiś głupot, napisanych przez osobę, która nie ma o temacie zielonego pojęcia. 
Gdy urodził się Krzysio nie wiedziałam co mam robić, jak się nim zająć. Całe szczęście, że była wtedy ze mną moja mama, która jako doświadczona matka dwójki dzieci doskonale wszystko wiedziała. Była tak pewna siebie w tym wszystkim, że nawet nie wpadłabym na pomysł, że nauka i medycyna zmieniły się na tyle, że to co było kiedyś jest już najzwyczajniej w świecie nieaktualne. Oczywiście nie mam żalu do mojej mamy, bo skąd mogła o tym wiedzieć, a bez jej pomocy to już całkiem byłaby masakra. Tak więc dziękuję mamo :)
Od kiedy mocniej wkroczyłam w świat Internetu, różnych forów i grup, zauważyłam, że są one ogromnym źródłem wiedzy. 
Oczywiście warto się najpierw zastanowić, bo w Internecie każdy może napisać co i gdzie sobie życzy, lecz gdy swoje twierdzenia popiera kilkoma naukowymi pracami to jestem skłonna w to uwierzyć. Takie facebookowe grupy są również świetne jeśli potrzebujemy wsparcia i porady. No bo kto zrozumie nas lepiej niż inna matka? 
Bardzo wiele nowych gadżetów poznałam dzięki tym grupom, ale również dowiedziałam się o tym jakich sprzętów używać nie wolno. Dzielimy się tam różnymi patentami dotyczącymi snu dziecka, pielęgnacji, karmienia. 
Oczywiście jak wszystko ma to też swoje minusy. Gdy tylko trafi się jakaś mamuśka ze skrajnie różnymi poglądami to zaczyna się kłótnia, z doświadczenia wiem, że nie warto się w nią angażować, bo i tak ani jednej, ani drugiej strony sporu nie przekonasz do zmiany zdania, więc nie ma co psuć sobie nerwów.
Najgorsze jest "leczenie się", lub o zgrozo leczenie naszych dzieci w internecie. Od tego są lekarze i zawsze trzeba pamiętać, że to oni wiedzą najlepiej co zrobić aby nasze dziecko wyzdrowiało. Nigdy nie piszcie postów typu "mojemu dziecku wyskoczyło coś takiego na brzuchu, co to może być" i załączone zdjęcie. Skoro niepokoi Cię coś odnośnie Twojego dziecka to po prostu idź do lekarza, a nie pisz o tym na grupach na Facebooku. Oczywiście, że bardzo często inne mamuśki postawią trafną diagnozę, ale bardzo często potrafią wystraszyć, że to coś naprawdę poważnego, nawet gdy niekoniecznie tak jest. I wtedy taka mamusia biedna i spanikowana zaczyna moczyć te swoje dziecko w różnych "roztworach" , które zostały jej polecone. Ale co jeśli to pogorszy stan skóry jej dziecka? Lekarz, lekarz i jeszcze raz lekarz. Pamiętajcie o tym, błagam Was ;)
Tak więc do wszystkiego należy podchodzić z rozwagą i dystansem, ale ja uwielbiam te interakcje, rozmowy i dyskusje z innymi mamuśkami ;) 


wtorek, 27 lutego 2018

Wyprawka dla noworodka

Każda kobieta w ciąży zastanawia się co tak naprawdę będzie potrzebne jej i jej dziecku po porodzie. Byłam już w ciąży dwa razy i za każdym razem przeglądałam wpisy takie jak ten żeby upewnić się czy aby na pewno wszystko mam.

Do szpitala: 

Do szpitala zabieramy tylko najpotrzebniejsze rzeczy, bo trzeba pamiętać, że wszystko co było w szpitalu trzeba wyprać i to w wysokiej temperaturze. Nie zabieramy paluszków, ośmiu kocyków, misiów szumisiów (sam mechanizm oczywiście można). 
A co trzeba zabrać:

Dla mamy:
1)Szczoteczka do zębów i pasta
2)Ręcznik
3)Szczotka i gumki do włosów
4)Szampon i żel pod prysznic
5)Podkłady poporodowe
6)Wkładki laktacyjne
7)Wygodna koszula nocna do karmienia
8)Szlafrok
9)Klapki
10)Kubek i sztućce (nie w każdym szpitalu je dają, więc lepiej mieć swoje)
11)Stanik do karmienia
12)Majtki poporodowe 

Dla dziecka:
1)Rożek
2)Pampersy (ok.30 sztuk)
3)Chusteczki nawilżające
4)Krem przeciwko odparzeniom
5)Ręcznik
6)3-4 pajace
7)3-4 body (krótki lub długi rękaw- zależy czy rodzisz w lato, czy w zimę)
8)2 pary skarpet
9)2 czapeczki bawełniane
10)Kocyk
11)Smoczek (o ile zamierzasz go stosować)

Dodatkowo na wyjście ze szpitala niech partner przywiezie:
1)Fotelik samochodowy
2)Ubrania dla Ciebie
3)Ubranka dla dziecka (np. jeśli jest zima to kurtkę/kombinezon)

Do domu:
W domu po twoim powrocie z maleństwem ze szpitala powinno być już wszystko gotowe, żeby nie biegać jak w popłochu tylko na spokojnie opiekować się dzieckiem. 

Podstawowe wyposażenie:
1)Łóżeczko
2)Materacyk
3)Kocyk/kołderka/otulacz
4)Prześcieradło na materac
5)Wózek
6)Wanienka lub wiaderko do kąpieli
7)Przewijak (choć ja osobiście nie miałam, bo i tak przebierałam chłopaków na łóżku)
8)Fotelik samochodowy

Pielęgnacja:
1)Pampersy
2)Chusteczki nawilżające
3)Krem przeciwko odparzeniom 
4)Balsam do ciała
5)Płyn do kąpieli
6)Aspirator do nosa
7)Obcinaczka do paznokci, bądź małe nożyczki
8)Szczoteczka do włosów (przydatna jeśli dziecko ma trochę włosów)
9)Witamina D dla niemowląt
10)Lek na kolki (ze względu na to, że różne środki działają na różne dzieci to nie ma leku idealnego. Jednak najbardziej i najczęściej polecane są espumisan i bobotic)
11)Termofor z pestkami wiśni (również przydatny na kolki)
12)Laktator

Ubranka:
Tutaj wszystko tak naprawdę zależy od tego w jakiej porze roku urodzisz. Przedstawiam tutaj uniwersalny zestaw, który się przyda, ale wiadomo, że w lato rajstop ani kurtek nie będziesz raczej zakładać ;) (no chyba, że śnieg będzie w maju jak rok temu :D).
1)Pajacyki (10 sztuk)
2)Body na krótki rękaw (10 sztuk)
3)Body na długi rękaw (10 sztuk)
4)Spodenki (2-3 sztuki)
5)Półśpiochy (2-3 sztuki)
6)Rajstopy (2-3 sztuki)
7)Bluzy (2-3 sztuki)
8)Skarpetki (2-3 pary)
9)Kurtka jesienna/zimowa/kombinezon (jeśli rodzisz w zimniejszych miesiącach roku)

Dodatkowo potrzebujesz:
1)Pieluchy tetrowe (15-30 sztuk)
2)Pieluchy flanelowe (3-5 sztuk)
3)Pieluszki bambusowe lub muślinowe (1-2 sztuki, szczególne przydatne w lato do przykrycia dziecka)

Gadżety, bez których da się żyć, ale są bardzo pomocne:
1)Chusta do noszenia dziecka
2)Kokon niemowlęcy do spania
3)Otulacz do spania
4)Miś szumiś
5)Leżaczek bujaczek
6)Karuzela nad łóżeczko





piątek, 23 lutego 2018

Pierwsze urodziny bloga

Pewnie nie wiecie. Pewnie nie kojarzycie. Pewnie zastanawiacie się co wyjątkowego jest w dniu 23 lutego. Nie macie pojęcia? No to ja Wam powiem.

Dokładnie rok temu około 10 przed południem  usiadłam w naszym nie największym mieszkanku do laptopa. Siedziałam i standardowo przeglądałam facebooka. Nuda, nuda, nuda. Aż nagle w głowie przypomniały mi się słowa dziewczyny mojego brata: "szkoda, że już nie piszesz bloga". I te olśnienie.. kurde, no właśnie, dlaczego ja już nie piszę? 
Pewnie większość z Was w ogóle nie wie, że był wcześniej jakiś inny blog. A no był. Założyłam go jak urodziłam Krzysia, ale wtedy brakowało mi weny, koncepcji i motywacji. Porzuciłam to. Pisałam przez ten czas pamiętnik, bo nie umiem żyć bez uzewnętrzniania się, ale to nie było to. Brakowało mi kontaktu z ludźmi, dyskusji na temat tego co napisałam. Lubiłam to. 
Tak więc jestem tu gdzie jestem między innymi dzięki Patrycji ;) 
Na początku tego bloga było łatwiej, bo byłam jeszcze w ciąży, więc miałam duuużo czasu. Powstawało wtedy bardzo dużo wpisów. Teraz jest niestety z tym gorzej. Ale zaczęłam sporo gadać do Was na Instastory, więc jakoś mam nadzieję, że mnie to usprawiedliwia. ;)
Planuję być coraz lepsza w tym co robię i gdy tylko Piotruś chociaż trochę się usamodzielni to zamierzam jeździć na różne blogerskie konferencje w celu zwiększania swojej wiedzy i rozszerzania umiejętności pisania. 
A tak na koniec chciałabym Wam wszystkim podziękować za to, że jesteście tu ze mną, czytacie to co piszę, komentujecia, lajkujecie, słuchacie mnie na instagramie. Dzięki Wam tu jestem, bo bez Was nie byłoby sensu nic pisać. Dziękuję Wam. Mam nadzieję, że będzie Was tu coraz więcej ;)



piątek, 5 stycznia 2018

Najlepsze zabawki dla dziecka 0-6 miesięcy

Rynek zabawkowy jest przepełniony, a i tak ciągle pojawia się coś nowego. Jak w tym wszystkim nie zwariować? Oj ciężko. Dziś pokażę Wam moje typy jeśli chodzi o zabawki dla najmłodszych. 

Żyrafka Sophie

We Francji podobno każde dziecko musi ją mieć. Stała się u nich wielkim hitem wyprawkowym. U nas może nie jest aż tak znana, ale jej popularność rośnie w ogromnym tempie. Wykonana jest z naturalnego kauczuku najwyższej jakości. Jest bardzo przyjemna w dotyku i lekka. Dostępna jest w kilku wariantach. My mamy małą Sophie, ponieważ postada uchwyty, dzięki którym dziecku jest bardzo łatwo ją trzymać.

Cena: ok.45zł
Najtaniej TUTAJ



O-ball Skip Hop

Skip hop. Jeśli ktoś jeszcze nie słyszał o tej firmie to koniecznie musi ją poznać. Mają świetne maty piankowe (zdjęcia zrobione są właśnie na niej), sztućce, talerzyki, kubeczki, plecaki i wiele, wiele więcej. 
Nam do gustu przypadł śliczny jeżyk, który jest gryzakiem i grzechotką jednocześnie. Dzięki ażurowemu "brzuszkowi" łatwo dziecku chwycić zabawkę. O-ball występuje również w innych wariantach np. pszczółka.

Cena: ok.50zł
Najtaniej TUTAJ



Gryzaki Mömbella

Te gryzaki to moje super odkrycie. Są po prostu genialne. Są naprawdę mega giętkie i miekkie, dzieki czemu idealnie dopasowują się do malutkich rączek dziecka i dużo łatwiej nimi trafić do buzi niż innymi standardowymi gryzakami. My mamy narazie 3 takie gryzaki, ale podejrzewam, że niedługo będzie ich więcej.

Cena: 15-25zł
Najtaniej TUTAJ (dancing elephant)TUTAJ (apple tree) i TUTAJ (mushroom)






Hula-Kula

Zabawka może jednak dla nieco starszego szkraba, bo od 6 miesiąca dopiero dziecko zaczyna się nią interesować. Ale uważam, że na prawdę skutecznie zachęca dzieci do prób raczkowania, czołgania się lub przemieszczania w inny sposób. Hula-kula świeci, oraz gra różne melodyjki. Po wciśnieciu rożnych klawiszy mówi jakie zwierzątko jest na nim narysowane i jaki przycisk ma kształt.

Cena: 88zł
Najtaniej TUTAJ




Pianinko Fisher-Price

Kolejna zabawka, którą połroczne dziecko nie pobawi się tak w pełni. Piotruś póki co wciska klawisze i próbuje je ugryźć. Myślę, że za jakiś miesiąc lub dwa będzie lepiej szła mu ta zabawa. Pianinko posiada dwa tryby- tryb nauki i tryb zabawy. W trybie nauki po naciśnięciu przycisku mówi nam jaki kolor i kształt się na nim znajduje, a w trybie zabawy gra różne wesołe melodyjki.

Cena: ok.60zł
Najtaniej TUTAJ



Odjazdowy stworek Fisher Price

Genialne w swojej prostocie. Wystarczy nacisnąć samochodzik, a on odjedzie kawałek dalej i dziecko musi się do niego jakoś doczołgać, lub podreptać na czworaka. Bardzo ładny wygląd i solidne wykonanie.

Cena: ok.55zł
Najtaniej TUTAJ




Grzechotka Tiny Love

Niby zwykła grzechotka, ale jednak inna niż wszystkie. Pełni ona aż trzy funkcje: grzechocze, czerwone płatki kwiatka są gryzakiem, a pod nimi znajduje się materiał, który szeleści. Jednym słowem 3w1, no i czego chcieć więcej?

Cena: ok.15zł
Najtaniej TUTAJ



Szmatka szeleszcząca Mom's Care

Najprostsza zabawka dla najmłodszych dzieci. Myślę, że tak naprawdę od urodzenia dziecko może się nią "bawić". Rodzic pokazuje mu ją, a ze względu na czarno-biały kolor, który noworodek widzi najlepiej jest bardzo dobrze widoczna dla dziecka. Z czasem gdy dziecko staje się większe i jest w stanie chwycić już coś w rączkę, na pewno spodoba mu się szeleszczący dźwięk, który ta zebra wydaje.

Cena: ok.25 zł
Najtaniej TUTAJ