Gdy ma się dzieci to nie jest łatwo utrzymać porządek. Istnieją legendy, że komuś się to kiedyś udało, ale mi ciężko w to uwierzyć.
Po pierwsze gdy pojawia się dziecko to w zastraszającym tempie przejmuje sobie przestrzeń, która dotychczas należała do nas.
Gdzie się nie obejrzysz są rzeczy dla tego małego łobuziaka. Łóżeczko, mata edukacyjna, bujaczek, fotelik, mata piankowa i tony zabawek. A to wszystko tylko gdy jest mały. Później jest jeszcze gorzej, bo pojawia się stolik do karmienia, większe łóżko, stolik do rysowania i zabawy, rowerek i jeszcze więcej zabawek. I ja przyznaję się szczerze, że mając dwoje dzieci to wszystko mnie przygniotło. Myślałam, że dam radę, że będzie czysto, ale nie. Przegrałam. A w efekcie mojej przegranej nie tylko wszędzie są dziecięce rzeczy, ale również moje i Patryka. Zmywarka czeka na załadowanie, zresztą chyba ze trzy razy będzie musiała prać żeby pozbyć się tej sterty. Suszarka z praniem suszy się już kolejny dzień, choć pranie jest już suche, a w łazience uzbierała się już kolejna kupka prania. Małe drobiazgi porzucone gdzieś na blacie, czekające na sprzatnięcie piętrzą się niebezpiecznie. I w tym wszystkim my...
Nasze mamy umiały utrzymać porządek pomimo wszystko. A czemu my nie umiemy?
Bo kiedyś porządek to był priorytet. Nieważne, że dziecko zajmowało się same sobą, a mama zapieprzała cały dzień. Ważne, że był porządek.
I ja uważam, że to bardzo dobrze. Nasze dzieci dzieciństwo mają tylko raz i czas, który możemy im poświęcić jest nieubłagany i biegnie z prędkością sprintera. I choć moja mama poświęcała mi w dzieciństwie naprawdę dużo czasu, z tego co pamiętam to nawet więcej niż ja moim chłopcom, to mimo to zapamiętałam, że mama ciągle biegała ze ścierką i latała na odkurzaczu. Wiecznie była smutna, sfrustrowana i zmęczona, bo nigdy nie da się zachować idealnego porządku przy dwójce dzieci.
Ja dodatkowo jestem leniwa. Nie chce mi się. Najzwyczajniej w świecie. Ale mam takie coś, że jak już wpadnę w wir sprzątania to nic mnie z niego nie wyrwie i sprzątam tak długo, aż będzie błysk.
A godzinę później patrzę przerażona, bo na nowo zasypuje nas lawina rzeczy... to chyba wszystko wina tego konsumpcjonizmu... mamy stanowczo za dużo rzeczy. No bo przecież ktoś musi być winny ;)
I jeśli spodziewacie się jakiejś złotej rady jak utrzymać porządek to nie do mnie. Pooglądajcie sobie perfekcyjną panią domu, albo spytajcie mojej mamy :D